niedziela, 2 sierpnia 2015

Zanim postanowisz stać się motylem

Od razu bardzo wyraźnie zaznaczam: nikt tutaj nie atakuje osób chorych na anoreksję, ani ogółem nikogo. Mowa tu o anoreksji jako chorobie i motylkach promujących to schorzenie jako osiąganie doskonałości.
Miał być motyl, jest moja puchata i wielka jak stodoła kocica. Najlepszy przykład tego, że nie trzeba być chudym, by być pięknym.
(ostrzegam, że nie będę linkować blogów z poradnikami i innym takim bullshitem. Szablonu nie zrobiłam, to i blogów nie będę promować)
Czy któraś z was, moje drogie krówki (pozwólcie, że będę was tak na potrzeby tego eseju nazywać) słyszała o czymś takim jak blogi "Pro ana"? Osobiście gdy pierwszy raz tam trafiłam, myślałam, że chodzi o... porady ogrodnicze. Wszędzie widniały motyle i gąsienice, więc łatwo było odnieść mylne wrażenie. Dopiero potem wyjaśniono mi, o co chodzi.
To promowanie anoreksji jako zdrowego trybu życia.

Drakońskie diety, czyli taniec żywych trupów 

Zarąbane z bloga Pro Ana: Tips & Tricks. Przykro mi, ale w tym wypadku brzydzę się wstawianiem linka, by przypadkiem ktoś się w to jeszcze nie wkręcił. Na szczęście jest też "normalniejsza" wersja tej diety, licząca sobie po 800-900 kalorii dziennie.
50, 100, 200 lub 300 kalorii na dzień? Prawidłowy wyznacznik dla jedenasto- i trzynastolatek wynosi 1800-2200 kalorii dziennie, a dla przedziału wiekowego 14-18 lat ok 1800-2400. 200 kalorii to jakieś 8% dobowego zapotrzebowania. Kto jest w stanie po takiej dawce prawidłowo funkcjonować?
Jeszcze weselsza jest chociażby dieta owocowa. Albo 250 gramów malin (135 kalorii), albo 125 gramów mango (74 kalorie) przez osiemnaście dni. Jakim cudem po czymś takim ktoś daje radę wstać z krzesła i nie złamać się w pół? Już nie wspominając o tym, że takie diety nie dość, że nie są w stanie nas odpowiednio wyżywić, to jeszcze w żaden sposób nie uzupełniają witamin i minerałów, które przecież wypłukują się z naszego ciała cały czas. 
Podejrzewam, że gdy ktoś będzie chciał tak skatowaną dziewczynę przytulić, to bez problemu ją połamie i chwila czułości skończy się hospitalizacją.
Głodówka nigdy nie była i nie jest dobrym rozwiązaniem, a już na pewno nie dla nastolatek i nastolatków. Krówki wy moje, musimy jeść. Chociażby po to, żeby mieć siłę wstać z łóżka. Może i już to słyszeliście, ale najwyraźniej trzeba powtarzać do skutku: prawidłowy rozwój psychiczny i fizyczny zależy również od tego, jak się odżywiamy. Naprawdę myślicie, że smukłe nogi, całkiem niczego sobie talia, śliczna buźka i cała ta masa rzeczy, która sprawia, że można człowieka zaliczyć do "kanonu pięknych ludzi", bierze się z nieba dzięki tym marnym 74 kaloriom? Rozczaruję was: nie, to nie zasługa głodówek. Białka i wapń budują nasze kości. Potrzebujemy węglowodanów zawartych w mięsie, by nasze mięśnie mogły się rozwijać oraz całej gamy innych minerałów i tego typu rzeczy*, by nie zostać przytrzymanym w rozwoju. Ile z tego dostarcza nam takie proponowane przez motylki 2,5 szklanki malin? 3,25 gramów białka, 30 gramów węglowodanów i 16,75 gramów błonnika (wartości przybliżone). Jest to jakieś 4% dziennego zapotrzebowania normalnego, prawidłowo rozwijającego się nastolatka. Czy ktoś tu czasem nie upadł na głowę?
Sama kocham maliny i wtrząchnięcie całego koszyka, pełnego tych cudownych owoców w przeciągu pół godziny to dla mnie pestka, ale właśnie: jem je w takiej ilości, w jakiej mój organizm ich potrzebuje, a nie ustalam sobie sztuczne granice.
Nasz organizm jest bardo sprytną konstrukcją. Nie tylko informuje nas o tym, czy jesteśmy głodni i spragnieni. Zmusza nas także do uzupełniania minerałów i innych cudów, których mu brakuje, poprzez wzbudzanie w nas chęci do zjedzenia czegoś. Masz ochotę na czekoladę? Możesz mieć zaniżony poziom wapnia lub cukru. Jedz, ile chcesz, byle rozsądnie i z umiarem. Nie ma co wpadać ze skrajności w skrajność ;).
Ludzie z głodu potrafią robić straszne rzeczy. Z resztą, przypatrzcie się osobie, która odchudza się w taki sposób: szybko staje się rozdrażniona i jest nie do zniesienia. Nie musi się zresztą nawet odchudzać. Rzucę pierwszy lepszy przykład z brzegu. Byłam dzisiaj z mamą i siostrami na zakupach, szukałyśmy butów. Zjadłam małe śniadanie z powodu braku czasu, więc szybko zrobiłam się głodna. Dopóki nie zjadłam obiadu (złożonego z kurczaka, frytek i zestawu surówek), żadne obuwie nie było w stanie mi się chociażby spodobać, a ja tylko snułam się za resztą, zrzędziłam jak rasowy Polak i miałam ochotę kogoś pobić**. A jak bardzo przyjemna dla otoczenia jest osoba, która jest głodna nie przez dwie, trzy godziny, lecz przez kilka tygodni?
Taka ciekawostka: nadmierna chudość nie jest piękna, a wskaźnik BMI poniżej normy nie jest wyznacznikiem silnej woli tak zasuszonej panny, ale jej głupoty. Nikt, kto się z własnej woli tak wyniszcza, nigdy nie będzie motylem, a raczej zasuszonym patykiem. Lub kabanosem, kabanos smaczniej brzmi. :)
Mam pytanie: czy nie lepiej byłoby poczytać książkę, spotkać się ze znajomymi i spędzić jakoś miło czas, zamiast ślęczeć nad wymyślaniem kolejnych diet, obliczaniem kalorii i "jednoczeniem" się z innymi motylkami? Krówki i motylki, zostawmy na pięć minut Facebooka, internet i idźmy zrobić coś innego. Uwierzcie mi, świat się nie zawali, jak zostawicie w diabli takie diety i całe to łajno, a wy prawdopodobnie poczujecie się lepiej.
Łapcie, moje krówki, poradnik dotyczący prawidłowego odżywiania w naszym wieku: klik!

Zbliża się napad? Jesteś głodna? Pseudomotywacja. 

To jest Moris. Moris ma kompletnie wyjebane na to, że uważacie go za grubasa, i tak zakosi wam wasze marchewki. Co zabawniejsze, wszyscy kochają go za to, że jest puchaty i gruby.
Zdjęcia wyniszczonych do granic możliwości ciał nastolatek i nastolatków. Mądrości w stylu: "jedzenie jest moim wrogiem", "spójrz w lustro i zobacz jaka jesteś gruba. Wciąż ci się chce jeść?", kilometry listów "od any", tysiące filmów, książek i muzyki o anoreksji, przykazania, zasady...
O, i mój "faworyt", dotyczący ludzi otyłych:
 Takie osoby są samotne, nie mają znajomych, przyjaciół.
Nikt nie zrobi sobie z nimi zdjęcia,
a jeśli już, to na pewno je usunie gdy nadarzy się okazja.

NIGDY się nim nie 'pochwali' !

I choćby H&M, Dolce&Gabbana czy inna Twoja ulubiona marka 
produkowały jeansy/koszulki/wpisz co chcesz
w rozmiarze 50, 60, czy większym
to nie ma znaczenia.
Bo pod tym ubraniem kryją się zwały tłuszczu, i niczym ich nie ukryjesz, nawet złotem!
Tak to przeglądam w tym momencie i powiem wam, że mnie to osobiście przeraża. Przeraża mnie fakt, że motylki wierzą święcie w to, co inne motyle wypisują po internetach (już pomijam fakt, że na zasady poprawnej pisowni leją ciepłym moczem) i dają się w to wciągać. Istnieją normalne diety, które nie wyniszczają organizmu (jedna została zalinkowana wcześniej), po kiego grzyba bawić się w niedożywienie i osiąganie 14 na wskaźniku BMI? Sprawdzić swoją wolę i samokontrolę można podczas uprawiania sportów, szczególnie ekstremalnych. Głodzenie się jest po prostu... cóż, sposobem na nudę i samotność. Jakby nie było, bycie motylkiem staje się modne, wciąga się w to coraz więcej ludzi. Jeśli ktoś nie słyszy pochwał poza internetem, to może dzięki takim spędom czuje się bardziej dowartościowany?
Yup, tylko co pozostaje z tego dowartościowania, kiedy dziewczyna zostawia komputer, idzie przejrzeć się w lustrze, a w swojej głowie słyszy, że dopóki nie zrzuci każdego możliwego kilograma, będzie głupia, gruba, niekochana, odrzucona przez społeczeństwo i ogółem będzie nadal miała wszy? Rozumiem system nagród i kar, nie potrafię natomiast zrozumieć, co takiego fajnego jest we wmawianiu sobie, że jest się do niczego tylko przez to, że ma się 19, a nie 14 na wskaźniku BMI.
Produkty spożywcze i konsumowanie ich nie decyduje o tym, czy ktoś jest gorszy, czy lepszy. Poza tym, kto wam wmówił, że chude jest piękne, a od ilości cyferek na wadze zależy wasza kariera, dom, rodzina, szczęście i całe życie? Możecie mnie nazwać zgrzybiałą flądrą, co tylko sobie wmawia, że grube jest piękne i płacze, cichcem wpierdzielając tony czekolady. Mi, tak jak Morisowi, jest to rybka. Przynajmniej BMI mam w normie i mogę z czystym sumieniem zajadać się pysznymi ciastami mojej babci podczas świąt :D.

Myślałeś, że to gender jest wrogiem ludzkości? Przeczytaj poradniki.



 Na ilustracjach widzimy przeróżne porady naszych kochanych motylków. Ja mam tylko jedno pytanie: jak można z własnej woli zgadzać się na anoreksję? Dziewczyny, które na to chorują, najczęściej wpadły w nią nieświadomie, goniąc za marzeniami (założę się, że wiele z nich chudło, by przyjęły je agencje modelek). Nasze motylki chcą chorować i pakują się w gehennę na własne życzenie.
Spotkałam się z poradą, by pić ocet jabłkowy, by sobie poradzić z wagą. Owszem, może i ten "napój bogów" cudownie oczyszcza organizm i czyni cuda z naszą wagą, ale czy ktoś z was wie, jakie mogą być skutki uboczne?
Zpmo:
Potwierdzam działanie octu jabłkowego z miodem. Ocet ze sklepu oraz miód spadziowo gryczany również ze sklepu (niestety nie miałem możliwości inaczej). Po okołu miesiącu takiej kuracji na czczo (MO na razie nie piję) dostałem mocnego oczyszczania, wręcz przeciążenia co objawiło się mega opryszczką, wysypkami skórnymi oraz kłuciem pod prawym żebrem [...].
Ola:
Moje doświadczenie z octem jabłkowym jest takie, że wspaniale działa, smakuje i dlatego łatwo pije się power drinków ... zbyt dużo. Do tego po przeczytaniu, że jest to napój ze składników naturalnych wydawać by się mogło, że tylko pomaga. I to prawda, ale przekładając to na drogę do zdrowia - szybko spowoduje wzmożone oczyszczanie ... Organizm zareaguje np. opryszczką, silną infekcją i stanem zapalnym stawów, jak u mojej mamy a to ... zniechęca do oczyszczania. Więc jak widzę zapał, że zaczął działać od razu - włączam syrenę alarmową: stop, powoli (ona jednak przeważnie nie działa, bo skoro są efekty). A potem zaczyna się płacz. Myślę, że warto o tym pisać jak najwięcej. Zwłaszcza, że pijący MO wzmacniają się octem... Co zwiększa efekt oczyszczania jednocześnie.
Kasandra:
Potwierdzam wzmożone oczyszczanie za sprawą octu jabłkowego. [...]
I zaczęło się: duszący kaszel, zawroty głowy, skora na stopach rogowacieje. 
(wybaczcie wycinanie, ale staram się skracać wszystko, jak tylko mogę, by tekst was nie zamęczył)
A to jeden ze "sposobów" walki z wagą. Dalej są herbatki na przeczyszczanie, kawy odchudzające, Colon C i inne takie cuda. Życzę wszystkim motylkom powodzenia i szybkiego powrotu do zdrowia po użyciu takich wspomagaczy. Wiem, wiem, waga jest ważniejsza od bycia zdrową. To ja tylko wspomnę o tym, że choroba może odciąć was od ludzi (zależy, co was jeszcze dopadnie), a gdy lekarz stwierdzi anoreksję, zostaniecie przykute do kroplówki i tuczone, aż nie uzyskacie przynajmniej 16 na wskaźniku BMI. Przykro mi, taka prawda.
Dziewczyny i chłopaki: nikt z nas nie jest idealny i nigdy nie będzie tak piękny, jak te buźki, pokazywane w magazynach (tu macie bardzo ładny przykład: klik!). Z resztą, wystające kości i twarz zasuszonego rekina nigdy, ale to nigdy nie będzie uznawana wśród normalnych ludzi za nawet estetyczną. Przykro mi, tak już jest świat skonstruowany. Nadmiernie wychudzeni ludzie wyglądają, jakby byli naprawdę poważnie chorzy, a nie jak ikony piękna i doskonałości. Starożytni już znali te proste prawdy i dlatego to kobieta o obfitych kształtach była chętniej wybierana na małżonkę. Potrafiła przetrwać poród, a dodatkowo świadczyła o zamożności rodziny. Kocham starożytność, ludzie wtedy wymyślili tyle dobrego :D.
Ruch pro ana jest szkodliwy i wyniszcza psychikę oraz ciała wielu młodych osób.  Wydaje mi się, że ktoś się w końcu powinien tym zainteresować. Nie mówię od razu o uderzaniu z problemem do prezydenta, ale o mediach. Gdyby one w odpowiedni sposób naświetliły sprawę, rodzice motylków może w końcu zauważyliby nieprawidłowości w zachowaniu swoich pociech i zaczęto by reagować. Może jeśli zrobimy szum w internecie, ktoś w realnym świecie również zauważy problem? Skoro ludzie potrafią godzinami w kółko wałkować temat aborcji, in vitro i związków partnerskich, to chwilowa odskocznia raczej ich nie zabije.
Cóż mogę jeszcze dodać? Chyba tylko jedno. Wsłuchajcie się w tą piosenkę i niech wam towarzyszy, gdy tylko anoreksja spróbuje was dopaść.

Mogłabym tak jeszcze godzinami, naprawdę, ale coś mi się wydaje, że i tak wymiękniecie przy lekturze ;). Mam nadzieję, że tekst przynajmniej da kilku osobom coś do zrozumienia i że żadna z moich kochanych krówek nie zechce zostać motylkiem. Krówki też są piękne.
Moje domowe "krówki". Czyż oni nie są kochani :3?
Z ogłoszeń parafialnych: następna notka, poświęcona komiksowi W.i.t.c.h. (yup, czytam i oglądam tak samo namiętnie, jak Tytanów) pojawi się, jak tylko skończę szablon.

* wybaczcie uproszczoną biologię, ale chodzi tu bardziej o załapanie sensu wypowiedzi, niż dokładną wyliczankę, do czego są nam potrzebne białka, do czego wapń, a do czego witaminy. Poza tym, po coś macie te podręczniki do biologii, zajrzyjcie do nich chociaż raz!
** Wiem, przykłady oparte na własnych doświadczeniach nie są mile widziane w internecie. Jak tylko ktoś będzie chciał się dorzucić ze swoimi przemyśleniami i przygodami, to chętnie dorzucę go do listy.
Edit: Jak widać, połączyłam (przypadkowo) konto Google z bloggerem i nie wiem, jak to odkręcić. Wygląda na to, że od dziś jestem Aris, nie American :c.
Edit 2: Blogger mi pokazuje, że 18 razy trafiono na facebooku na link do tej notki. Wie ktoś coś o tym? Nie mam nic przeciwko udostępnianiu tego tekstu, ale po prostu chciałabym wiedzieć :).

10 komentarzy:

  1. Interesujący temat poruszyłaś, Forciu! Teraz pytanie: kto to wszystko zaczął? Zastanawiam się i zastanawiam... Co prawda jest moda na bycie fit, zdrowy tryb życia i te sprawy, ale to nie ma żadnego związku z targaniem się na swój własny organizm. Jedno dotyczy dbania o siebie, by ciało służyło jak najdłużej, było silne i zdrowe, a drugie...? Taki "motylek" przedwcześnie zostanie kupką kości zżeraną przez robactwo. Ciekawe, czy przychodzi im do głowy taka myśl, że szybko staną się żarełkiem, którego tak bardzo nienawidzą.
    Czyżby winne było ślepe podążanie za idolami? Ale przecie te wszystkie gwiazdy nie mają takich odpałów, żeby się głodzić. Zresztą, teraz wszystkie zdjęcia, które ludzie widują w internetach i magazynach, to zwykły makijaż/fotomontaż. Trzeba być niezłym naiwniakiem skoro wierzy się, że tak właśnie znane osoby wyglądają, że nie mają żadnej najmniejszej fałdki, mitycznego cellulitu, rozstępów i zmarszczek.
    Owszem są osoby naturalnie bardzo chude, ale no nie aż tak... Wszystko zależy od metabolizmu. Ktoś może się objadać i nie przytyć ani kilograma, a ktoś może jeść dwa razy mniej, a i tak waga mu nie spadnie. Jedyną prawidłową drogą, jak już chce się schudnąć, to odpowiednie ćwiczenia (oczywiście przy zaspokajaniu wszystkich potrzeb organizmu).

    Nigdy tego nie zrozumiem: poświęcać zdrowie w imię czego? Każdy lekarz powie, że głodzenie się jest szkodliwe. Każdy powie, że wychudłe do granic możliwości ciało nie jest piękne. No chyba, że należy do anorektycznego towarzystwa wzajemnej adoracji.



    (Gdzie cycki? Gdzie mięciutkie, niekościste uda? :I )

    OdpowiedzUsuń
  2. "O, i mój "faworyt", dotyczący ludzi otyłych:
    Takie osoby są samotne, nie mają znajomych, przyjaciół.
    Nikt nie zrobi sobie z nimi zdjęcia,
    a jeśli już, to na pewno je usunie gdy nadarzy się okazja."

    ZGNIŁAM. Serio, zgniłam w tym momencie! Jestem osobą otyłą i wcale nie czuje się samotna. Moja najlepszy przyjaciółka waży dwa razy mniej niż ja. Przyjaźnimy się od 10 lat. I nigdy jej to nie przeszkadzało. Jak powiedziałam jej, że chciałabym zadbać o swoje zdrowie i sylwetkę nie usłyszałam "no, w końcu" albo "nareszcie" tylko "super, trzymam kciuki i będę cię pilnować :)" Moja waga nie przeszkadza to też Dżeli i Aduu, a one wszystkie są szczupłe (tym bardziej w zestawieniu ze mną). Nawet w mojej klasie nie było problemu, mimo, że byłam jedyną otyłą dziewczyną. Byłam po prostu sympatyczna jak większość kluseczek :D A kto mógłby mieć jakiś problemy do osoby zwyczajnie sympatycznej? Apropo zdjęć: Dżela wydrukowała nasze zdjęcia na poduszce. I wcale mnie nie pominęła :)

    "Ktoś może się objadać i nie przytyć ani kilograma, a ktoś może jeść dwa razy mniej, a i tak waga mu nie spadnie." Dokładna definicja mnie i Vanes. Ona ma taki metabolizm, że nic jej nie straszne i może jeść co chce i ile chce. Zawsze była szczupła. A ja jem zdecydowanie mniej, ale moja niedoczynność tarczycy = niedobór hormonów odpowiadających za regulacje metabolizmu. I po sprawie ;p

    Głodzenie się to tchórzostwo i droga na skróty (a co najważniejsze skrajna głupota). Jeśli ktoś chce być zdrowy i szczupły niech zacznie ćwiczyć! Łatwiej się głodzić niż trochę zmęczyć i spocić (lub bardzo zmęczyć i bardzo spocić)? Przecież bycie sprawnym fizycznie jest super! Tak... chyba :D

    Bardzo fajnie, że poruszyłaś ten temat i również podpisuję się pod komentarzem Raven D. Noita każdą kończyną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam przyjaciółkę od serca z nadwagą i świetnie się dogadujemy. Poszła do innego liceum i z tego, co wiem, to spora część jej klasy ją lubi :). Waga nie ma znaczenia przy zawieraniu znajomości, tylko charakter. Zdecydowanie bardziej wolę miłe "kluseczki", niż wredne i jadowite "wieszaki" :D.

      Wszyscy jesteśmy różni, nawet pod względem metabolizmu (bo co by to była za zabawa, gdybyśmy wszyscy byli piękni, szczapowaci i występowali na wszystkich wybiegach świata? Pracy by brakło dla tylu "perfekcyjnych" ludzi!). Muszę tylko nadmienić, że wysoki metabolizm to jedno, ale lepiej, żeby koleżanka uważała z nadmiernym obżeraniem się. Osoby, które nie tyją bez względu na ilość pochłoniętego jedzenia mogą łatwo zapadać na cukrzycę, bo nie mają tej naturalniej lampi ostrzegawczej, jaką jest otyłość.

      Motylki potrafią przy 50 kaloriach na dzień katować się ćwiczeniami do upadłego. Nieważne, jak dotrzeć do celu, byleby tylko wpaść w anoreksję. To naprawdę jest niepokojące. Wydaje mi się, że jest to trochę wydłużone w czasie samobójstwo - jakby nie patrzeć, motylki się powoli zabijają. Zamiast podcinania żył przeszliśmy na odstawianie pożywienia?
      Cóż, jakby nie patrzeć, to wydaje mi się, że to też sposób na wołanie o uwagę. Skoro rodzice takich dziewczyn (i facetów, są też tacy) nie zauważają niczego niepokojącego, gdy córka/syn znika w oczach, to coś chyba jest na rzeczy.

      Lubię poruszać nietypowe tematy :D. Dziękuję, że poświęciłaś czas, by przeczytać ten artykulik i dziękuję za komentarz :).

      Usuń
  3. No popie...poje... no coś im się stało z główką. o.O
    Fajny, wartościowy artykuł. Nie miałam pojęcia o tym, że coś takiego się wydarza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też do niedawna nie miałam o tym pojęcia. To straszne, że ktoś może dobrowolnie wpakowywać się w taką chorobę, nie?

      Usuń
  4. Szkoda, że wasza szabloniarnia nie akceptuje odmienności wśród poglądów różnych ludzi. Nie rozumiecie wartości jaką ten ruch przekazuje w codziennym życiu. Nie chcę się kłócić, ani nikogo obrażać, ponieważ nie lubię być nie miła. Jednak zamówiłam szablon u innej szabloniarnii, która bez ani jednego słowa sprzeciwu przyjęła moje zamówienie. Po prostu u nich widać profesionalizm, bez względu na tematykę bloga. Szanuję waszą decyzję, powiwedziałam co na ten temat myślę.

    Całuję, życzę powodzenia w tworzeniu i rozwijaniu swoich umiejętności.
    Truskawka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akceptuję odmienność poglądów. Jeśli ktoś jest świadkiem Jehowy, katolikiem, jest za taką a nie inną opcją polityczną lub ma orientację inną niż heteroseksualna - szanuję to. Ale odpowiedz sobie szczerze na pytanie, czy promowanie poważnej choroby na którą się umiera to odmienność poglądów? Nie, to nie jest żaden pogląd. To szkodliwy ruch, który namawia do powolnego wyniszczania ciała i prowadzi do śmierci.
      Podejrzewam, że profesjonalizm nie ma tu nic do gadania, jeśli wiesz, co mam na myśli ;).
      Również pozdrawiam
      AmericanCookie

      Usuń
    2. Osoby zewnętrznej strony nie bawiące się w Pro Ana tak sądzą. Niby takie to złe bo promuje się anoreksje. Jeżeli już w tym jesteś, robisz to bez myśli " Jestem motylkiem, nie moge tego i tego". Nie na tym to polega.
      To nie promowanie anoreskji - każdy kto należy do tego ruchu SAM dołączył do nas. Nikt tej osoby do tego, broń Boże, nie zmusił czy też nie namawiał.
      Z zasady są tu dziewczyny, która dążą do znieszczenia samej siebie, w pełni świadom konsekwencji. Nie która nienawidzą siebie i robią wszystko w celu "samodestrucji". Dla mnie to w pewnym stopniu nie etyczne, ale sama mam problem z brakiem akceprowaniem samej siebie.
      Jestem osobą, któa wychodzi z tego ruchu, ale chce aby on dalej się rowijał. Nie widzę nic złego w poglądzie tych dziewczyn. W pełni je wszystkie rozumiem i trakuję jak siostry. Dlatego też nie potrafię zaakceprować w żaden sposób krytykę ku moim Kruszynką.
      W każdym razie, nie chcę się z Tobą gryź, bo uważam Cię, mimo iż nie miałam okazji Ciebie poznać, za pozytywną i ciekawą osobę ze swoim zdaniem. Szanuję to.

      Pozdrawiam i życzę weny twórczej w pracy. :)
      Całuję,
      Truskawka.

      Usuń
    3. Kotku, dajesz tym ludziom narzędzia i wiedzę. To jest promocja. To jest namawianie. No i nie wspomnę już o pseudomotywacji, chociażby tej cytowanej w tekście powyżej. Dajesz im wędkę i uczysz się nią posługiwać.
      I naprawdę w żaden sposób cię to nie rusza, że te dziewczyny w taki sposób targają się na własne życie? Naprawdę? Zamiast szukać pomocy u psychologa i najbliższych, to odwiedzają blogi o pro anie i się wyniszczają. To nie jest ani normalne, ani dobre, ani etyczne. Rozumiem, że się do tych dziewczyn przywiązałaś, ale nie lepiej byłoby im wyjaśnić, że to, co robią, nie rozwiąże żadnych problemów, a jedynie ich przysporzy.
      Nie krytykuję twoich kruszynek. Krytykuję ten ruch i jego założenia.
      Nikt tu nie gryzie, spokojnie. Każdy ma prawo się wypowiedzieć, dopóki nie zaczyna wyzywać innych etc. :)

      Również pozdrawiam,
      American Cookie.

      Usuń

Credits
Layout: Aris Carmen Light | | Instrukcja: Graphical Thoughts | | Podpis na szablonie: Zielony Kociak | | Podziękowania dla Silent One za pomoc